niedziela, 13 kwietnia 2014

Niedziela przedświątecznym czasem spokojna?

Dzisiejszy dzień przyniósł wydarzenia ciekawe, czasami aż nazbyt tragiczne, lecz jednak nie dające przejść ot tak, obok nich. Dzisiaj rano, otwierając jakąś stronę portalową z wiadomościami, uderzyło, wręcz czerwienią spłynęło, wieścią tragiczną zaskoczyło, to co nie sposób nazwać inaczej niż - weekendową śmiercią. Wypadek samochodowy, w którym zginęło siedmioro nastolatków w okolicach Chełmna, z soboty na niedzielę. Podczas każdego takiego zdarzenia w którym giną młodzi ludzie, nasuwa się pytanie? Po co? Dlaczego? Przecież, można rzec, całe życie przed nimi? Nie sposób racjonalnie odpowiedzieć sobie na to pytanie, ciężko jest zrozumieć ból rodziców i bliskich tych osób. Jako człowiek, jako rodzic, ciężko jest mi wytłumaczyć to słynne - że tak miało być. Spójrzmy na to zdarzenie z aspektu odpowiedzialności. Zaiste, jak wiele, tych niby z pozoru nieistotnych i malutkich czynników, miało wpływ na ten tragiczny w skutkach wypadek. Był to szereg zdarzen, a to ognisko i dobra zabawa, a to towarzystwo, i co podkreślają media - zgranej paczki młodych ludzi. W pewnym momencie ta masa krytyczna, dobra zabawa i czas dobiegający do poranka, oraz alkohol, może nie spożyty w ilościach dających sowitą watę w nogi, jednak prawdopodobnie został spożyty dając stan bananowo uśmiechnięty. Wszystko było ok, impreza szła sobie swoim tokiem, jakieś rozmowy o zbliżającej się przerwie świątecznej w szkole, rozmowy o sprawach sercowych, ogólnie doczesność w pełnym wymiarze. Aż do momentu gdy młodzi zaczęli się nudzić i zapragnęli poczuć wolność z przemierzania samochodem nocy ciemnej. Zastanawia, gdzie wtedy byli rodzice? Że pozwolili nastolatkom, niepełnoletnim zresztą, o tak późnej porze, przebywać poza domem. Znając życie, wiem, że zawsze jest osoba która inicjuje ryzykowne zachowanie, zawsze jest to przywódca - mamy informację, że ta grupa była z sobą mocno zgrana. Niestety, jedną z najgłupszych rzeczy jakie można zrobić, to wsiąść do samochodu, po imprezie, zabrać z sobą znajomych, i postanowić powłóczyć się po okolicach. W pewnym momencie, daje znać o sobie skłonność do ryzyka. Brak świadomej oceny powoduje, że przywódca i jego ślepe owieczki, nie potrafią wybrnąć z danej sytuacji i ... Wszystko jest dobrze, gdy nie są to sprawy wymagające odpowiedzialności, w aspekcie zbiorowym, jednak bez konsekwencji tragicznych. Udaje im się tak wiele razy. Podobny schemat, był też wczoraj, tym razem nie udało się... Gdy zobaczylem na drzewie w które uderzył ten Scenic, ślady po krwi, to zrozumiałem, że ból jakiego doświadczyli, był silny i krótkotrwały, śmierć nadeszła dla nich bardzo szybko. Jednak ból, jaki pozostał dla rodziny i bliskich, będzie tym bólem co do końca ich dni zostanie, zmieniając całe przyszłe życie... Wierzę w Boga, racjonalnie podchodzę do niewytłumaczalnych zdarzeń, czy to w swoim życiu, czy w innych ludzi. Doświadczyłem dużo śmierci, bliskich mi osób, w jakimś tam stopniu jestem pogodzony z śmiercią. Jednak uważam, że życie, w doczesności duchowości, jest ciągłą drogą każdego z nas, jaką musimy przejść, tak aby w przypadku nagłego zdarzenia, wziąć odpowiedzialność za siebie i bliskich jakich mamy pod opieką, w danym momencie. Rozmawiałem o tym wypadku, z znajomymi. Porozmawialiśmy sobie o szeroko rozumianym, byciem fit i  konkluzja - całkowicie moja, mianowicie: w Nowym Świecie w jakim przyszło nam żyć, wartości takie jak dom, rodzina, prawdomówność, bycie dobrym czlowiekiem, nie są wartościami na przysłowiowym topie. Popatrzmy na malutkim przykładzie. Wszędzie, jak grzyby po deszczu. Powstają wszelakiej maści, studia fitness. Wmawiane jest ludziom, że wstawanie o piątej rano, przed pracą, aby pobiegać czy przejechać na rowerze z kilkanaście kilometrów,  jest dla nich tym czego całe zycie potrzebowali, tym bez czego nie mogą się obejść. Swoją drogą, uległem chwilowo, tej modzie, rower posiadam, nie biegam od kilku miesięcy, wage mam na przyzwoitym poziomie. Smutny wniosek, jest taki: po co nam społeczeństwo świadome, jakie będzie rozumiało co to jest kultura, jakie będzie odróżniało malarstwo M. L. Willmanna od Carla Dankwarta, czy, może z innej beczki, czy będa potrzebni ludzie co znają się na kompozycji muzyki i potrafią obsługiwać instrument muzyczny? W dobie programów muzycznych, samogrających, wiele ludzi udaje, że gra, a inni udają, że słuchają. Owszem, używam w swoim graniu komputera, jednak jestem szczęśliwym posiadaczem Korga M1. Wracając, pragnę podzielić się z wami, małym pytaniem, na jakie niech każdy z was sobie odpowie, mianowicie: Jakim społeczeństwem łatwiej jest manipulować, świadomym, wykształconym i używającym mózgu? Czy silnym, zdrowym, posiadającym duże mięśnie, super wydolność, ale calkowicie nie umiejącym nazwać tego co się z nimi i wokoło nich dzieje, rozmawiającym o suplementacji diety, znającym trendy w planach treningowych? Hmm, ja znam odpowiedź, wy już zapewne też. Smutne, ale tak jest. W takim kontekście, sobotni wypadek, wpisuje się w schemat propagowania zachowań hedonistycznych? Bardziej w szybki tryb życia, bez oglądania się na konsekwencje swych zachowań, jaki oto tryb został, narzucony przez konsumpcyjny świat spowijania młodych ludzi mrokiem ułudy i pogoni za doznaniami w emocjach płytkimi acz dosadnymi. Wiem, i wy zapewne też wiecie, że jeszcze nie raz uslyszymy o podobnych zdarzeniach. Ehh...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz