Z końcem września, przy pięknej pogodzie, grupa fascynatów Trzeciej Rzeszy, postanowiła zebrać się i wybrać na spacer po Lubiążu tropem starej nowej historii. Odwiedziliśmy miejsca nie zawsze dostępne turystyczne bądź nie zawsze reklamowane tak jak na to zasługują.Okryte mrokiem tajemnic, pozostawione zapomnieniu, które z roku na rok zaciera ślady po miejscach, które w niedawnej przeszłości miały ogromne znaczenie dla ludzi niegdyś żyjących na tych terenach. Pokonaliśmy kilka kilometrów,by dotrzeć do tych miejsce,czy to polnymi drogami czy leśnymi duktami oraz łąkowymi mokradłami. Czas upłynął nam na dyskusjach, wymianach poglądów i informacji. Wspólnie próbowaliśmy rozwiązać kilka hipotez dotyczących przeznaczenia poszczególnych elementów układanki jakimi są budowle i pozostałości po nich, w okolicach opactwa pocysterskiego w Lubiążu. Najciekawszymi miejscami jak dla nas, okazały się te w bliskiej odległości klasztoru. Zwrotna oczyszczalnia wody; budowla która w oficjalnym przekazie funkcjonuje jako stacja pomp a w domniemaniu eksploratorów widnieje jako szyb wentylacyjny lub przepompownia wody do klasztoru. Jak zwał, tak zwał, jednak gdy wyjdzie się w przysłowiowy teren, to widząc tego typu obiekty, zawsze powstaje wrażenie o sprzeczności oficjalnego przekazu z tym, co ukazuje się naszym oczom. Miejscem o którym napiszę teraz wam, to lasek św. Jadwigi, leżący około półtora kilometra w linii prostej od klasztoru. Często urządzamy sobie spacery do tego miejsca aby odpocząć na łonie pięknej łęgowej przyrody, oraz aby porozmyślać na temat rozwiązań, które pomogły by w rozwikłaniu wielu zagadek bytności Niemców na dolnym śląsku. Preferujemy osobiste poznawanie interesujących nas miejsc. Wychodząc z założenia, że trzeba zobaczyć na własne oczy a nie polegać tylko na zapiskach, acz wiedza dostępna w sieci jest bardzo pomocna. Zachęcamy do czytania książek, zarówno tych starych jak i tych nowych, różnego typu opracowań oraz do rozmowy z ludźmi - to największa skarbnica wiedzy.
Do lasku św. Jadwigi polecam udać się pieszo, auto zostawiamy na parkingu przy klasztorze. Udajemy się drogą M. L. Willmanna mijając po drodze lubiąski dom kultury, dochodzimy do kapliczki św. Jana Nepomucena. Następnie udajemy się na prawo, ulicą Wojska Polskiego, którą po przejściu około pięciuset metrów skręcamy w lewo w ulicę Św. Jadwigi i po kilkunastu metrach możemy zobaczyć budynek starej remizy strażackiej. Na końcu ulicy szutrowej, widzimy tablicę z opisem miejsca czyli naszym lasem św. Jadwigi. Teraz następuje konsternacja - jak dalej? Od razu mówię, że oznakowanie końcowego etapu jest skromne. Warto, tak jak my chodzimy, udać się szutrową ulicą Krzydlińską i po lewej stronie wejść do lasku. Jednak polecamy też bardzo dobrą alternatywę w postaci pójścia drogą na lewo od tablicy informacyjnej gdzie za około trzysta metrów trafiamy na studnię św. Jadwigi.
Lasek św. Jadwigi to miejsce magiczne. Obszar około pięciu hektarów łagodnego stoku, porośniętych olchami oraz dębiną. Na końcu którego znajduje się źródlisko, a po przeciwległej stronie studnia św. Jadwigi. Pierwsza wzmianka o tym miejscu datowana jest na rok 1508 kiedy to opat Andreas Hoffman nakazał budowę ujęcia wody i rurociągu zaopatrującego klasztor w wodę. Pod koniec XVII w. w 1649 roku zmodernizowano wodociąg i wybudowano trzy studnie. Kilka lat temu, odkryto fragmenty drewnianych rur jakimi przesyłano wodę do klasztoru. W 1727 roku opat Ludwig Bauch dla uczczenia św. Jadwigi, zlecił wybudowanie sześciu kaplic drogi krzyżowej, które nie zachowały się do naszych czasów. Były jeszcze z końcem II w. światowej. Obecnie widać tylko fundamenty. Niektórzy ludzie, pierwsi osadnicy którzy przybyli po wojnie do Lubiąża, opowiadali, że na kilku z nich były zachowane jeszcze dachy. Jednak wszystkie zostały rozszabrowane.
Legenda głosi, że święta Jadwiga była skromną osobą która zawsze upodabniała się do swego ludu, była pokorną chrześcijanką i z racji tego, chodziła boso po naszym padole. Mąż Jadwigi, Henryk I Brodaty zamartwiał się tym, że jego żona chodzi na boso i dogadał się z Opatem klasztornym który był jej spowiednikiem, by ten nakazał księżnej noszenie butów. Pewnego razu, kiedy księżna przybyła, a jakże, boso do klasztoru, sprytny duchowny podarował jej parę butów w ramach rozgrzeszenia i pokuty zadość uczynienia aby zawsze je nosiła ze sobą. Księżna chciała być posłuszna swemu spowiednikowi i wierna swemu postanowieniu, więc podarowane buty nosiła... przewieszone na sznurku na ramieniu. Pewnego razu, idąc boso z Lubiąża do Trzebnicy. Odwróciła się aby spojrzeć raz jeszcze na swój ukochany klasztor. W miejscu gdzie przystanęła, spod jej bosych stóp wytrysnęła woda. Mieszkańcy Lubiąża wybudowali w tym miejscu studnię. Po pewnym czasie okazało się, że woda z tej studni ma właściwości lecznicze.
Historia podczas drugiej Wojny Światowej tego miejsca, jest mroczna. Żołnierze Trzeciej Rzeszy użytkowali te tereny nie wpuszczając nań tubylców. Odnośnie po co i dlaczego? Te pytania jak do tej pory zostają bez odpowiedzi. To tutaj major ówczesnych służb bezpieczeństwa PRL Stanisław Siorek, lokował swoje hipotetyczne ukryte podziemia. W których to, funkcjonował najtajniejszy z tajnych - ośrodek badawczy lub fabryka Niemiecka. W lasku widnieją po dziś dzień, dwa sporych rozmiarów kręgi na około metrowej podmurówce których to przeznaczenie jest delikatnie ujmując dwuznaczne. Są podzielone zdania i jedna strona głosi, że to ujęcia wody wybudowane w XX w. a druga, że to zalane wejścia do podziemnych instalacji. Major Siorek, mimo tego, że był esbekiem fascynowały go tajemnice lubiąskie, posiadał dostęp do całego obiektu i co najważniejsze, posiadał informacje od ludzi - świadków tamtych wydarzeń. Większość współcześnie piszących eksploratorów o Lubiążu, bazuje na dokonaniach Siorka i powiela jego hipotezy. My wyszliśmy temu na przeciw i skonfrontowaliśmy ze sobą kilka głównych. Ukazało się naszym oczom, zgoła inne miejsce, ciekawe i mocno tajemnicze. Zawsze powtarzam, że należy osobiście wejść w teren aby cokolwiek samemu zrozumieć. Na naszym spacerze, kilka osób miało możliwość osobistego zweryfikowania tego co funkcjonuje w przestrzeni publicznej, z tym co ukazało się ich oczom.
Temat Lasku św. Jadwigi będzie cyklicznie poruszany na moim blogu. Postaram się przybliżyć Państwu swoje odkrycia, oraz ukazać dokonania innych eksploratorów. Zapraszam również do odwiedzenia i zwiedzenia Lubiąża, nie tylko klasztoru, a wielu ciekawych miejsc jakie są w okolicach. Ponawiamy nasz apel. Prosimy wszystkie osoby, które posiadają stare zdjęcia, dokumenty, powiązane z przedwojenną historią Lubiąża i okolic, informacje odnośnie stada ogierów w klasztorze, aby odezwały się do nas. W drugiej połowie października, organizuję wraz z Aldoną Lasik, drugi spacer szlakiem " Starej Nowej Historii ". Zapraszamy wszystkie chętne osoby.